Pogoda
Gdy przyjedzie się do Tajlandii w porze suchej, można być pewnym, że przez wiele tygodni nie spadnie ani jedna kropla deszczu. Teraz jest pora deszczowa, co przejawia się większą różnorodnością, chociaż pewne jest, że prędzej czy później — ale raczej prędzej — padać będzie. Na własny użytek zdefiniowałam kilka podstawowych stanów pogodowych:
Lekkie zachmurzenie: niebo ma jasnoszarą barwę, słońce sporadycznie wygląda zza chmur, jest ciepło, bywa, że gorąco, chociaż upał łagodzi wietrzyk. Pogoda dobra na zwiedzanie, a nawet plażowanie.
Duże zachmurzenie: niebo jest niskie, ciemnoszare, zasnute ciężkimi chmurami, temperatura (w zakresie ok. 24°C - 28°C) utrzymuje się na stałym poziomie. Dobra pogoda na zwiedzanie.
Mżawka: może trwać od kilku godzin do kilku dni, w natężeniu od mocno zgęstniałej wilgoci unoszącej się w powietrzu do drobniutkiego deszczyku. To zjawisko atmosferyczne większość Tajów traktuje z buddyjskim spokojem i nie reaguje na nie w żaden widoczny sposób, matki niosą na rękach maleńkie dzieci, ludzie spacerują po ulicach, jak gdyby nigdy nic. To jeszcze nie czas na parasole ani peleryny przeciwdeszczowe. Trzeba wiedzieć, że mżawka tajska, tym różni się od, dajmy na to irlandzkiej, że nie powoduje spadku temperatury ani realnej, ani tej odczuwalnej. Jest gorąco, a ciepło od ciała powoduje, że ubranie schnie w tym samym tempie co wilgotnieje. Dzięki temu, do pewnego stopnia mżawkę można ignorować.
Deszcz: zaczyna się, gdy natężenie mżawki przekroczy punkt krytyczny i dłużej nie można udawać, że nic się nie dzieje. Deszcz może padać nieprzerwanie przez kilka dni, chociaż silne ulewy nie trwają zazwyczaj dłużej niż kilka godzin. Arsenał środków obronnych przed deszczem jest szeroki, chociaż kalosze znajdują się na końcu listy. W obuwiu królują klapki i plastikowe sandały, a nawet pantofle. Poza tym bogata gama płaszczy przeciwdeszczowych, od krótkich poncho po peleryny sięgające ziemi i oczywiście parasole, które wytrawni kierowcy są w stanie dzierżyć rozpostarte nad głową, nawet podczas prowadzenia motocykla. W miastach nikt nie nosi już tradycyjnych, spiczastych kapeluszy, które w swoim założeniu miały chronić od deszczu właśnie, a nie, jak sądzi większość Europejczyków, od słońca. Konstrukcja takiego kapelusza przypomina rozłożony parasol osadzony na obręczy i utrzymywany w niewielkim oddaleniu od głowy noszącego. Jego szerokie rondo dobrze chroni przed deszczem całą sylwetkę.
Ubranie
Tajowie, szczególnie w miastach, ubierają się na sposób zachodni lub może raczej globalno-uniwersalny, przy czym poziom kiczu i bezguścia, charakterystyczny dla części Azji, a osiągający apogeum w Japonii, jest tu stosunkowo niski. Tradycyjne ubrania można zobaczyć w salonach masażu i niektórych restauracjach, których personel nosi ten swoisty „uniform”. Nawet górskie plemiona odchodzą od swoich tradycyjnych strojów, zachowując jedynie jego elementy. Kiedyś jechaliśmy ze staruszką z plenienia Akha, która do ortalionowej kurtki nosiła, charakterystyczne nakrycie głowy, ozdobione barwnymi koralikami i srebrnymi monetami. W małych wioskach, kobiety wciąż noszą sarongi, które pod różną nazwą znane są w całej Azji Południowo-Wschodniej.
Sarong (po birmańsku lungi) to barwny pas materiału o wymiarach około 120 cm x 180 cm zszyty krótszymi bokami. W ten sposób uzyskuje się prymitywną spódnicę, wiązaną wokół bioder. Jest to strój zarówno kobiecy, jak i męski — w Birmie, mężczyźni powszechnie noszą lungi. Gdy byłam tam 8 lat temu, poza Rangunem, prawie nie widywało się mężczyzn noszących spodnie. W podróży, najbardziej sprawdza się sarong w stylu hinduskim, czyli prostokąt cienkiego, bawełnianego płótna, barwionego lub drukowanego (ja wolę barwione, bo są miększe w dotyku), który w łatwy sposób pozwala zamienić turystyczny charakter stroju w skromny i elegancki na tyle, że pozwoli nam na wejście do świątyni. Jednakże o zastosowaniach sarongu, można by napisać poemat. Podczas podróży, mój pełnił już rolę: sukienki, spódnicy, szalika, nakrycia głowy, prześcieradła, koca, obrusu, zasłonki okiennej, daszka chroniącego przed słońcem oraz worka transportowego, a jestem pewna, że nie jest to lista zamknięta.
Jedzenie
Spożywanie posiłków jest w Azji czynnością o tyle fizjologiczną, co społeczną, czemu sprzyja jedzenie poza domem. Liczne knajpki i stoiska, widoczne są co kilkadziesiąt metrów. Ciężko jednak mówić o restauracjach, bo do przybytków tych bardziej pasuje miano garkuchni. Lista oferowanych potraw mieści się zazwyczaj na kartce A5, a do podstawowych kategorii należą: smażony ryż z dodatkami, smażony makaron z dodatkami, ryż biały z dodatkami, zupa z makaronem. Ceny kształtują się na takim poziomie, że czasem nie kalkuluje się gotować w domu, szczególnie dla jednej czy dwóch osób, które w dodatku cały dzień pracują. Przypomina to trochę specjalizację produkcji w teorii ekonomicznej: jedni wytwarzają gotowe jedzenie, które nabywają ci, którzy zajmują się inną produkcją. Kwitnie przedsiębiorczość, generowany jest przepływ pieniądza.
Do charakterystycznych dań kuchni tajskiej należą Pad Thaj: smażony makaron z warzywami i mięsem, posypany kruszonymi orzeszkami ziemnymi, zupa Tom Yum na bazie lekkiego rosołu, z mlekiem kokosowym, krewetkami, imbirem i trawą cytrynową, różnego rodzaju curry oraz biały ryż z warzywami i mięsem smażonym z dodatkiem tajskiej bazylii. Dania z ryżu je się łyżką i widelcem, przy czym łyżka pełni rolę naszego widelca, a widelec — noża. Dana z makaronu, jako przybyłe z Chin (tak, tak, to makarony, a nie ryż są charakterystyczne dla kuchni chińskiej) jada się pałeczkami i krótkimi łyżkami o płaskim denku.
Pisząc o garkuchniach, nie sposób pominąć infrastruktury dodatkowej, jaką są toalety. Zazwyczaj znajdują się w głębi pomieszczenia, niejako na zapleczu. Nierzadko aby do nich dotrzeć trzeba przejść przez magazyn lub kuchnię. Zaglądanie w garnki kucharzowi jest z resztą powszechne, bo często stanowisko bezpośredniego przygotowania posiłków (gar z zupą lub palnik do woka) znajdują się przy samym wejściu, a na zapleczu lub w głębi części jadalnej wykonuje się tylko prace przygotowawcze. Toalety są wspólne dla gości i personelu, a wielokrotnie odnosiłam wrażenie, szczególnie w przypadku malutkich knajpek, że jest to także łazienka właścicieli, których pomieszczenia mieszkalne położone są za lub nad garkuchnią. Dwa elementy są charakterystyczne dla miejscowych łazienek, czy to w knajpach, czy w hotelach. Po pierwsze naczynie z wodą do spłukiwania, w formie murowanej wanienki lub zwykłego wiadra. Zachodnie sedesy były do niedawna nieznane w Azji, budowano toalety kucane czyli „na Małysza”. Spłukiwało się je ręcznie czerpiąc ze wspomnianych wcześniej źródeł. Obecnie zamontowanie sedesu nie zawsze idzie w parze z montażem rezerwuaru, dlatego kubły z wodą i czerpaki są powszechnym widokiem. Druga rzecz to prysznice, używane bez żadnych kabin czy nawet zasłonek. W podłodze łazienki są odpływy, więc swobodnie można sobie rozlewać wodę we wszystkich kierunkach, z czego swobodnie się tu korzysta. Uchwyty prysznicowe montowane są w miejscach zupełnie przypadkowych, więc po skończonej kąpieli, zazwyczaj kompletnie zachlapane są sedes, umywalka i lustro.
Skutery
Rowery, kiedyś podstawowy środek transportu, zostały wyparte przez skutery. Na dużych kołach, o mocnych silnikach, wyroby lokalnych i światowych producentów, gwarantują mobilność ogromnym rzeszom. Skuter to nie tylko medium transportu dla ludzi, ale także dla wszelkiej maści dóbr. Zamontowane na kierownicach koszyki pomieszczą zakupy, a do siedzenia można przytroczyć sporych gabarytów pakunek — na przykład kuchenkę. Skuter to pojazd trzy, a nawet czteroosobowy. Produkowane są specjalne, niewielkie siodełka (przypominające szerokie siodełka rowerowe), montowane przed siedziskiem kierowcy, które pozwalają zabrać na skuter nawet malutkie dziecko. Mówimy tu oczywiście o aspekcie praktycznym, kwestii bezpieczeństwa nie poruszając... Starsze dzieci jeżdżą za kierującym. Na skuter nie potrzeba prawa jazdy, a najmłodszy kierowca skutera miał jakieś dwanaście lub trzynaście i jechał z pasażerem, na oko, ośmioletnim.
Gdy przyjedzie się do Tajlandii w porze suchej, można być pewnym, że przez wiele tygodni nie spadnie ani jedna kropla deszczu. Teraz jest pora deszczowa, co przejawia się większą różnorodnością, chociaż pewne jest, że prędzej czy później — ale raczej prędzej — padać będzie. Na własny użytek zdefiniowałam kilka podstawowych stanów pogodowych:
Lekkie zachmurzenie: niebo ma jasnoszarą barwę, słońce sporadycznie wygląda zza chmur, jest ciepło, bywa, że gorąco, chociaż upał łagodzi wietrzyk. Pogoda dobra na zwiedzanie, a nawet plażowanie.
Duże zachmurzenie: niebo jest niskie, ciemnoszare, zasnute ciężkimi chmurami, temperatura (w zakresie ok. 24°C - 28°C) utrzymuje się na stałym poziomie. Dobra pogoda na zwiedzanie.
Mżawka: może trwać od kilku godzin do kilku dni, w natężeniu od mocno zgęstniałej wilgoci unoszącej się w powietrzu do drobniutkiego deszczyku. To zjawisko atmosferyczne większość Tajów traktuje z buddyjskim spokojem i nie reaguje na nie w żaden widoczny sposób, matki niosą na rękach maleńkie dzieci, ludzie spacerują po ulicach, jak gdyby nigdy nic. To jeszcze nie czas na parasole ani peleryny przeciwdeszczowe. Trzeba wiedzieć, że mżawka tajska, tym różni się od, dajmy na to irlandzkiej, że nie powoduje spadku temperatury ani realnej, ani tej odczuwalnej. Jest gorąco, a ciepło od ciała powoduje, że ubranie schnie w tym samym tempie co wilgotnieje. Dzięki temu, do pewnego stopnia mżawkę można ignorować.
Deszcz: zaczyna się, gdy natężenie mżawki przekroczy punkt krytyczny i dłużej nie można udawać, że nic się nie dzieje. Deszcz może padać nieprzerwanie przez kilka dni, chociaż silne ulewy nie trwają zazwyczaj dłużej niż kilka godzin. Arsenał środków obronnych przed deszczem jest szeroki, chociaż kalosze znajdują się na końcu listy. W obuwiu królują klapki i plastikowe sandały, a nawet pantofle. Poza tym bogata gama płaszczy przeciwdeszczowych, od krótkich poncho po peleryny sięgające ziemi i oczywiście parasole, które wytrawni kierowcy są w stanie dzierżyć rozpostarte nad głową, nawet podczas prowadzenia motocykla. W miastach nikt nie nosi już tradycyjnych, spiczastych kapeluszy, które w swoim założeniu miały chronić od deszczu właśnie, a nie, jak sądzi większość Europejczyków, od słońca. Konstrukcja takiego kapelusza przypomina rozłożony parasol osadzony na obręczy i utrzymywany w niewielkim oddaleniu od głowy noszącego. Jego szerokie rondo dobrze chroni przed deszczem całą sylwetkę.
Pada, nie pada, do szkoły iść trzeba |
Tajowie, szczególnie w miastach, ubierają się na sposób zachodni lub może raczej globalno-uniwersalny, przy czym poziom kiczu i bezguścia, charakterystyczny dla części Azji, a osiągający apogeum w Japonii, jest tu stosunkowo niski. Tradycyjne ubrania można zobaczyć w salonach masażu i niektórych restauracjach, których personel nosi ten swoisty „uniform”. Nawet górskie plemiona odchodzą od swoich tradycyjnych strojów, zachowując jedynie jego elementy. Kiedyś jechaliśmy ze staruszką z plenienia Akha, która do ortalionowej kurtki nosiła, charakterystyczne nakrycie głowy, ozdobione barwnymi koralikami i srebrnymi monetami. W małych wioskach, kobiety wciąż noszą sarongi, które pod różną nazwą znane są w całej Azji Południowo-Wschodniej.
Sarong (po birmańsku lungi) to barwny pas materiału o wymiarach około 120 cm x 180 cm zszyty krótszymi bokami. W ten sposób uzyskuje się prymitywną spódnicę, wiązaną wokół bioder. Jest to strój zarówno kobiecy, jak i męski — w Birmie, mężczyźni powszechnie noszą lungi. Gdy byłam tam 8 lat temu, poza Rangunem, prawie nie widywało się mężczyzn noszących spodnie. W podróży, najbardziej sprawdza się sarong w stylu hinduskim, czyli prostokąt cienkiego, bawełnianego płótna, barwionego lub drukowanego (ja wolę barwione, bo są miększe w dotyku), który w łatwy sposób pozwala zamienić turystyczny charakter stroju w skromny i elegancki na tyle, że pozwoli nam na wejście do świątyni. Jednakże o zastosowaniach sarongu, można by napisać poemat. Podczas podróży, mój pełnił już rolę: sukienki, spódnicy, szalika, nakrycia głowy, prześcieradła, koca, obrusu, zasłonki okiennej, daszka chroniącego przed słońcem oraz worka transportowego, a jestem pewna, że nie jest to lista zamknięta.
Dziewczyna ubrana w sarong |
Spożywanie posiłków jest w Azji czynnością o tyle fizjologiczną, co społeczną, czemu sprzyja jedzenie poza domem. Liczne knajpki i stoiska, widoczne są co kilkadziesiąt metrów. Ciężko jednak mówić o restauracjach, bo do przybytków tych bardziej pasuje miano garkuchni. Lista oferowanych potraw mieści się zazwyczaj na kartce A5, a do podstawowych kategorii należą: smażony ryż z dodatkami, smażony makaron z dodatkami, ryż biały z dodatkami, zupa z makaronem. Ceny kształtują się na takim poziomie, że czasem nie kalkuluje się gotować w domu, szczególnie dla jednej czy dwóch osób, które w dodatku cały dzień pracują. Przypomina to trochę specjalizację produkcji w teorii ekonomicznej: jedni wytwarzają gotowe jedzenie, które nabywają ci, którzy zajmują się inną produkcją. Kwitnie przedsiębiorczość, generowany jest przepływ pieniądza.
Do charakterystycznych dań kuchni tajskiej należą Pad Thaj: smażony makaron z warzywami i mięsem, posypany kruszonymi orzeszkami ziemnymi, zupa Tom Yum na bazie lekkiego rosołu, z mlekiem kokosowym, krewetkami, imbirem i trawą cytrynową, różnego rodzaju curry oraz biały ryż z warzywami i mięsem smażonym z dodatkiem tajskiej bazylii. Dania z ryżu je się łyżką i widelcem, przy czym łyżka pełni rolę naszego widelca, a widelec — noża. Dana z makaronu, jako przybyłe z Chin (tak, tak, to makarony, a nie ryż są charakterystyczne dla kuchni chińskiej) jada się pałeczkami i krótkimi łyżkami o płaskim denku.
Jak na standardy azjatyckie, to bardzo elegancki lokal |
Skutery
Rowery, kiedyś podstawowy środek transportu, zostały wyparte przez skutery. Na dużych kołach, o mocnych silnikach, wyroby lokalnych i światowych producentów, gwarantują mobilność ogromnym rzeszom. Skuter to nie tylko medium transportu dla ludzi, ale także dla wszelkiej maści dóbr. Zamontowane na kierownicach koszyki pomieszczą zakupy, a do siedzenia można przytroczyć sporych gabarytów pakunek — na przykład kuchenkę. Skuter to pojazd trzy, a nawet czteroosobowy. Produkowane są specjalne, niewielkie siodełka (przypominające szerokie siodełka rowerowe), montowane przed siedziskiem kierowcy, które pozwalają zabrać na skuter nawet malutkie dziecko. Mówimy tu oczywiście o aspekcie praktycznym, kwestii bezpieczeństwa nie poruszając... Starsze dzieci jeżdżą za kierującym. Na skuter nie potrzeba prawa jazdy, a najmłodszy kierowca skutera miał jakieś dwanaście lub trzynaście i jechał z pasażerem, na oko, ośmioletnim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz