Być na Cejlonie i nie zobaczyć pól herbacianych, to jak odwiedzić Paryż i nie spojrzeć na Wieżę Eiffla. Zatem kierunek: Prowincja Uva. Miasteczko Haputale to jedna, z wielu w regionie, baz wypadowych na herbaciane eksploracje. Położone jest w odległości 130 km od Kandy, za to 1000 m wyżej. Pociąg pokonuje tę trasę w - bagatela - 6 godzin.
 |
jak w rodzimym PKP Intercity |
Podróż drugą klasą bez miejscówek, przypomina Tetris. Najszybsi zajmują miejsca siedzące, umiarkowani maruderzy miejsca w przejściu między siedzeniami, pozwalające przycupnąć na bagażu, następne w kolejności dziobania są miejsca stojące w wagonie, na końcu miejsca w korytarzu - od kucanych po wiszenie na stopniach wagonu. Gdy jakiś pasażer wysiada, jego miejsce zajmuje inny, z niższego „poziomu“. Powoduje to ciągłą rotację podróżujących.
Niewzruszeni tłokiem, obnośni sprzedawcy jedzenia, ze zwinnością kozicy i gracją baleriny, przemieszczają się nad głowami pasażerów. Kiedy próbuję za jednym z nich - jak za pojazdem uprzywilejowanym - przedrzeć się do toalety, grzęznę po dwóch krokach w plątaninie ramion, nóg i pakunków, podczas gdy mój przewodnik, z wielkim koszem mango w ręku, rozpływa się w tłumie niczym duch.
Widoki urzekają już od pierwszej godziny, od drugiej zaczynają zachwycać. Zieleń pól herbacianych jest specyficzna, soczysta i młoda z wierzchu, podbita tłem głębokiej i nasyconej barwy starszych liści.
 |
takie widoki z okien pociągu |
 |
pola herbaty |
Po około czterech godzinach jazdy, ze stoków gór wstaje mgła i w kilka minut przesłania krajobraz. Szczyty i doliny nikną z oczu, a pomiędzy pniami najbliższych drzew snują się, namacalne niemal, mleczne kłęby. Przypomina to scenę z filmu grozy.
 |
mgła jak z horroru |
Po kolejnych dwóch godzinach, mgłę zmywa ulewa. Zamiera już, gdy pociąg wtacza się na stację w Haputale. Miasteczko położone wśród zielonych szczytów, sprawia baśniowe wrażenie. W kilkanaście minut po ustaniu deszczu, mgła znów wypełza na pola, ulice, spowija domy i pojazdy. Zmrok zapada szybko, na bezgwiezdnym niebie króluje tylko księżyc ukryty za gęstym welonem.
Ze wschodami słońca nie lubimy się o tyle, że wydarzają się one zdecydowanie zbyt wcześnie. Czasem jednak, zwykle przy okazji wakacji, spotykamy się na pokojowej ścieżce. Przedświt w Haputale jest pogodny i gwiaździsty, a także... zimny, Wczorajsze poranne 30°C zastąpiło dzisiejsze 15°C.
Spragnieni estetycznych wrażeń turyści, spotykają się na Lipton Seat, wzgórzu, które upodobał sobie Sir Thomas Lipton. Trzeba przyznać, że widok jest malowniczy. U stóp patrzącego, rozpościerają się zielone tarasy pól herbacianych, malowane pierwszymi promieniami słońca.
 |
świt nad Lipton's Seat |
 |
rozjaśnia się |
 |
poranna rosa |
Chociaż dziś Cejlon słynie z herbaty, jej uprawa na dużą skalę, rozpoczęła się dopiero pod koniec XIX w. Wcześniej uprawiano tu kawę, ale plantacje unicestwiła zaraza zwana „Niszczycielską Emilią“.
 |
plantacja Liptona o brzasku |
 |
tak kwitnie herbata |
Fabrykę herbaty w Dambatenne , wybudowaną w 1890 r. przez Thomasa Liptona, zwiedzać można od godziny ósmej, my pukamy do jej drzwi chwilę po siódmej. Na Sri Lance, podejście do czasu jest dosyć umowne, a czworo turystów z Polski wystarcza za pretekst, aby pierwsza wycieczka zaczęła się wcześniej.
 |
pierwsza zasada BHP, to zaskarbić sobie przychylność wszystkich bóstw |
Przewodnik z pasją opowiada o kolejnych etapach procesu, jaki przechodzą zielone herbaciane listki, zanim trafią do naszych filiżanek. Jego słaby angielski sprawia, że komunikacja jest nieco jednostronna. Potokiem płynie wyuczony tekst, jednak z odpowiedzią na pytania, jest już gorzej.
 |
różne jakości herbaty |
Praca w fabryce jest, w dużej mierze, manualna. Suszenie herbaty odbywa się przy pomocy pieców opalanych drewnem, przemieszczanie herbaty pomiędzy kolejnymi fazami, jest ręczne. Dniówka pracownika fizycznego to 700 LKR (równowartość ok. 15 PLN) za 8-godzinny dzień pracy. Za każdą nadgodzinę płacone jest 100 LKR. Brzmi to drastycznie mało, nawet na ubogi region, jakim są okolice Haputale. Przybita tą kalkulacją, pokusiłam się o ćwiczenie myślowe: pracownik fabryki herbaty, posiadający zwykle wykształcenie podstawowe, wykonujący prostą pracę fizyczną, potrzebuje około dwóch godzin, żeby zapracować na danie obiadowe w okolicznej knajpce (ok. 150 - 200 LKR). Ja, na zestaw lunchowy, pracuję około godziny, angażując w to wiedzę ze studiów i znajomość dwóch języków obcych. Z tej perspektywy, różnica nie wydaje się aż tak drastyczna, chociaż nie ma się co oszukiwać, Sri Lanka jest krajem nierozwiniętym i stan zamożności społeczeństwa, jest tu wciąż bardzo niski.
 |
wstępne suszenie herbaty |
 |
pakowanie produktu końcowego |
Fabryka Dambatenne jest niewielka i jej zwiedzanie trwa krótko. Przed dziewiątą stoję już na tarasie hotelu i wygrzewam twarz w porannym słońcu. Dzień zapowiada się pięknie. Ta zapowiedź trwa jeszcze niespełna pół godziny, kiedy to z pól w dolinie podnosi się mgła i niczym efekt specjalny na koncercie rockowym, wypełnia ulice, zaułki i ogrody. Przez resztę dnia to rzednie, to znika, to znowu otula wilgotnym szalem ramiona i mury.
 |
i po widokach... |