Motywy podróżowania bywają różne: interesy, wypoczynek, nauka, ciekawość bądź nuda. Zdarza się jednak i tak, że jest to splot przypadków, impulsywnych decyzji i odrobiny szczęścia. Wszystko zaczyna się pewnego marcowego popołudnia, gdy stojąc przed, byłym już, "moim" biurowcem zastanawiam się co zrobić z resztą życia. W piękny, słoneczny dzień, gdy wiosna właśnie pączkuje, perspektywa posiadania ogromu wolnego czasu nie jest szczególnie przygnębiająca, a szok wynikły z niespodziewanej utraty pracy, daje poczucie, że mogę wszystko.
Kolejne dni upływają na rozmowach ze znajomymi, zastanawianiu się co dalej, liczeniu, planowaniu i sprawdzaniu możliwości. Uczucie wszechmocy blaknie, a ja nie chcę go stracić. W uszach wciąż brzmią mi słowa najlepszej z szefowych: rób to, co sprawia, że jesteś szczęśliwa. No właśnie, co? Nie chodzi przecież o przelotną przyjemność, która znudzi mnie za kilka tygodni, najdalej miesięcy.
Rozważania w skali makro idą ciężko, skupiam się więc na mikro. Zawsze chciałam przepracować letni sezon w jakimś hotelu albo barze przy plaży. Nietypowe marzenie jak na kogoś z dyplomem dobrej uczelni w kieszeni i doświadczeniem zawodowym na trzech kontynentach. W dodatku, nie rzuca się pracy w poważnej korporacji, żeby sprzątać pokoje, albo podawać drinki. Ale skoro rzucać nie trzeba...
Wszechmogący Internet ułatwia sprawę. Jak się okazuje, sporo jest stron, na których branża turystyczna poszukuje pracowników. Od ręki. Pieniądze marne albo żadne - często praca za zakwaterowanie i wyżywienie - ale w sam raz na długie i aktywne "wakacje". Dla mnie kopalnią ofert jest forum na www.hosteljobs.net. Inne ciekawe strony to: www.helpx.net, www.worktrade.org, www.workaway.info, www.nomador.com i www.trustedhousesitters.com.
Wybór pada na Portugalię, zarówno ze względu na pasujące mi daty i charakter zajęcia (remont przyszłego hostelu), jak i bliskość Lizbony - europejskiej mekki tancerzy kizomby.
W ciągu kilku dni kupuję bilety, organizuję opiekę do mieszkania, pakuję plecak i oto siedzę w samolocie, z mieszaniną obawy, ciekawości i ekscytacji. Jak się to wszytko ułoży? Czy dam radę? Z kim przyjdzie mi pracować? Czy to, w ogóle, ma sens?
Gdy koła uderzają o pas lądowiska, nie czas na rozterki. Raz kozie śmierć! Którędy do pociągu do Sintry..?
To sie nazywa spontan.
OdpowiedzUsuńPowodzenia i daj znac ktore to miejsce remontujesz?